Do tego wpisu natchnęła mnie wiadomość  od mojej klientki, z którą ćwiczę od pierwszych tygodni ciąży. " Hej, niestety muszę odwołać  nasze spotkanie, wczoraj urodził się Staś, 4 godziny i było po porodzie. Kiedy teraz najlepiej się do Ciebie zgłosić? " Wzruszyłam się, że to już, że mogłam ujrzeć na zdjęciu malutkiego gościa którego obserwowałam jak rośnie tylko po wielkości brzuszka mamy.  Przypomniałam sobie swojego synka, który jeszcze przed chwilą był taki sam jak to maleństwo ze zdjęcia a teraz chodzi do szkoły.  Tylko mój malec przychodził na świat 20 godzin a w końcu i tak " wspomogła" mnie i jego cesarka.  Kiedy zobaczyłam, że to wiadomość ze zdjęciem  wiedziałam, że to już, a  na pierwsze słowo " niestety " zastygłam bo przestraszyłam się, że kurde cesarka, ale szybciutko moje obawy zostały rozwiane. " Niestety" było przekorne i przewrotne.  A poród, nie dość, że naturalny to jeszcze taki krótki, 4 godziny,  u pierworódki!  Kiedyś twierdziłam, kiedy nie miałam wiedzy a tylko swoje doświadczenia, że jedne kobiety nadają się do naturalnego urodzenia dzieci a inne po prostu nie. Wiem, że to strasznie głupia teoria, ale tak właśnie myślałam. Myślałam nawet po usłyszeniu wielu historii, scenariuszy porodów bardzo podobnych do mojego własnego, które kończyły się cesarkami, że tylko nieliczne kobiety są stworzone do tego by urodzić naturalnie. Oczywiście wg tej teorii ja i kilka moich koleżanek i znajomych należałyśmy do tych kobiet, które do naturalnego porodu się nie nadają. Teraz powiem wam ,że takie myślenie to ogromny błąd, totalna bzdura. Większość kobiet jest stworzonych do tego aby urodzić naturalnie, tylko albo nie są do tego przygotowane, albo występuje masa czynników, które ten naturalny poród utrudniają lub uniemożliwiają. Myślę, że porównując te dwie odmienne ciąże, będzie mi najłatwiej pokazać czynniki, które mają wpływ na to jaki będzie poród. Kiedy wspomniana mama przyszła do mnie około 12 tygodnia ciąży na nasze pierwsze spotkanie miała brzuch twardy jak skała. Obserwuję to zjawisko u wielu młodych kobiet w ciąży. Ja również miałam ciągle napięty i twardy brzuch. Świadomie lub podświadomie go wciągałam starając się jak najdłużej ukrywać przed światem fakt, że jestem w ciąży. Bez względu na sytuację w pracy większość kobiet robi to samo, i moja klientka również to robiła, próbowała wciągać brzuch. Od razu dostała ode mnie polecenie puścić brzuch, rozluźnić go. Na pierwszym treningu dużo poświęciłyśmy nauce oddechu, który wbrew pozorom nie jest sprawą oczywistą. Na kolejnych treningach i zajęciach sprawdzałam napięcie brzucha i było już dobrze, brzuszek był mięciutki i luźny w przeciwieństwie do mojego, który był  jak kamień od początku do końca. Lekarz prowadzący zalecał mi nieustannie brać Nospę. Szprycowałam się  tą nospą, zamiast nauczyć się oddychać i rozluźniać brzuch oddechem, niestety wtedy nie było chyba nikogo, kto mógłby mi taką genialna w swej prostocie rzecz podpowiedzieć.

   Kolejnym aspektem jest aktywność fizyczna. Trening kobiet w ciąży różni się istotnie od treningu po ciąży a tym bardziej od treningu przed ciążą. Ja miałam tylko polecenie od lekarza aby nie robić brzuszków. Więc nie robiłam brzuszków, chociaż też nie do końca bo jedno czy dwa powtórzenia robiłam na prowadzonych przez siebie zajęciach w celu pokazania grupie. Ale same brzuszki to nie wszystko. Czułam się dobrze, więc wydawało mi się, że mogę ćwiczyć na równi z klientkami. Na zajęciach mentalnych typu " Zdrowy kręgosłup " to ok, można, ale ja prowadziłam tbc i nawet " płaski brzuch" do 7m-ca!!!Niektórzy patrzyli z podziwem inni stukali się w głowę, mi się wydawało, że krzywdy sobie nie robię. Krzywdy jako takiej sobie nie robiłam, ale nie zdawałam sobie sprawy, że te wszystkie ćwiczenia będą miały wpływ na scenariusz mojego porodu, no bo kto by w 7 m-cu myślał o porodzie, przecież jeszcze tyle czasu.  No właśnie to kolejny błąd . 9 miesięcy to bardzo długo i wydaje się nam, że mamy mnóstwo czasu aby się do niego przygotować, a przygotowania do porodu powinny się zacząć  od samego początku ciąży. I nie chodzi o przygotowanie kondycyjne, wytrzymałościowe bo " poród to maraton". Poród to wysiłek zupełnie inny niż maraton, aczkolwiek czasowo mogę znaleźć nieznaczne odniesienie. Osoby dobrze do maratonu przygotowane pokonują go w czasie krótszym niż osoby nie przygotowane odpowiednio. Z porodem jest podobnie. Kobiety nieprzygotowane  będą rodzić o wiele dłużej niż kobiety, które wszystkie etapy ciąży przeszły wzorowo zarówno pod względem fizycznym jak i psychicznym.  Kolejny błąd, który popełniałam ja  to kontynuowanie pracy jak najdłużej się da.  Nie znoszę stwierdzenia : " Ciąża to nie choroba ". Ok, nie choroba, ale na pewno nie jest to normalny, fizjologiczny stan.  Ja mówię swoim paniom tak: " Jeżeli  Twoja praca nie jest dla ciebie czynnikiem stresującym, nie musisz działać na czas, pod wpływem presji, nikt i nic cię nie denerwuje, nie męczysz się, to jak najbardziej możesz pracować nawet i do końca, ale jeśli zauważysz, że jednak coś Cię stresuje to idź na zwolnienie".  Moja klientka dopóki odczuwała z pracy tylko radość i czerpała satysfakcję pracowała, ale kiedy zaobserwowała, że się stresuje i napina jej się brzuch poszła na zwolnienie.  I właśnie nie chodzi o to czy masz pracę fizyczną czy tylko siedzisz przy biurku, chodzi o to, jak się w tej pracy czujesz również psychicznie. Czy myślisz, że jak się wkurzasz np. na swojego szefa to nie ma żadnego wpływu na Twoją ciążę? Otóż ma, i to ogromny. Twoje mięśnie dna miednicy się napinają, sztywnieją, tracą elastyczność. A do porodu mają być miękkie i elastyczne!!!  Ja nieświadomie zaciskałam się przez bite 7 m-cy. Przy drugiej ciąży przez 9.  Bardzo ważne jest aby kobieta miała pełne wsparcie i opiekę od całej rodziny . Wiadomo, że ogromną rolę odgrywa partner, ale też wszyscy bliscy powinni zapewnić poczucie bezpieczeństwa, spokój, pewność, że kobieta może liczyć na nich w dosłownie każdej chwili. Niewskazane jest martwienie jak to będzie, jak sobie poradzimy finansowo itp. Wszelkie chodzące po głowie obawy mają wpływ na  stan naszych mięśni dna miednicy, które jeśli nie ma pełnego luzu w głowie mogą przy porodzie odmówić współpracy i nie pozwalać na pełne rozwarcie. I tutaj też ogromną rolę pozytywną lub negatywną odgrywa personel medyczny.  U mnie do tego wszystkiego, do nieodpowiedniej  aktywności fizycznej, długotrwałej pracy, stresu wszelakiego dołożył się lekarz, który na wstępie powiedział:  " albo pani zostaje w szpitalu teraz albo pani nie przyjmiemy jak pani przyjdzie ponownie." Jedyne to co poczułam to strach i niepokój, a wszystko czego uczyli na szkole rodzenia rozsypało się w jednej sekundzie w proch. Co z tego, że wiedziałam, że pierwszą fazę powinnam przetrwać w domu, co z tego , że wiedziałam, że do szpitala mogę pójść mając 8 palców rozwarcia, skoro i tak musiałam zostać w szpitalu, w dodatku z niesympatycznym personelem.  Całą ciążę nastawiałam się, że chcę urodzić naturalnie, a całe nastawienie prysło w ciągu paru godzin pobytu na sali przedporodowej, przy 2 palcach rozwarcia miałam kryzys, a przy 9 wykończona wiedziałam już, że nie urodzę. Nikt też w czasie pierwszej fazy porodu nie mówił mi jak mam oddychać między skurczami, tak jakby ten czas w ogóle nie był istotny, a przecież właśnie między skurczami mamy chwilę na dotlenienie dziecka, rozluźnienie mięśni, pozwolenie im się rozciągnąć. Ja między skurczami patrzyłam na zegarek kiedy następny skurcz, nie mam pojęcia co się działo z oddechem. Teraz wszystkie moje klientki w ciąży uczę jak mają oddychać między skurczami,  jak mają się rozluźniać, uczę świadomości  mięśni biorących udział w porodzie. Trening indywidualny w ciąży to nie tylko ćwiczenia fizyczne, to również trening mentalny , relaksacja, wizualizowanie, oddech. Tego wszystkiego u mnie zabrakło. Kolejnym błędem popełnianym przez większość kobiet przez nieodpowiednie wskazówki jest trening mięśni dna miednicy, inaczej mówiąc ćwiczenia Kegla. Mi polecano na szkole rodzenia wykonywać 100 powtórzeń dziennie, 100 zaciśnięć. I tak się stosowałam do 9 m-ca włącznie robiłam posłusznie 100 powtórzeń dziennie, 100 razy ściśnij / rozluźnij , a byłam przecież i tak ściśnięta.  A to "rozluźnij" nie miało nic wspólnego z faktycznym rozluźnieniem. Ćwiczenie mięśni dna miednicy w ciąży powinno być nakierowane z początku na uświadomienie ich kobiecie, gdzie one są, na wyczucie ich, aby w późniejszych miesiącach ciąży wiedziała co ma rozluźniać i odpowiednimi wizualizacjami  potrafiła relaksować ten rejon, nie tylko w teorii a i w praktyce. Kolejną rzeczą, która w moim przypadku zaistniała tylko w teorii były pozycje wertykalne. Cudownie byłoby gdyby cała teoria przedstawiona w szkole rodzenia miała jakiekolwiek odniesienie w szpitalnej rzeczywistości, którą zastałam. Najczęściej w końcowej fazie porodu personel kładzie kobiety na plecach. Pozycja ta nie tylko nie ułatwia a utrudnia wyjście dziecku na świat. Szczegółowo dlaczego tak się dzieje mówię o tym na swoich warsztatach. Coraz częściej słyszę jednak, że kobiety mają już możliwość  rodzić w klęku podpartym na łokciach, na boku lub kucając co jest bardzo pozytywną zmianą, ale wybiegłam już za daleko w temat samego porodu a miałam pisać tylko o przygotowaniu.

  Podsumowując cały ten wywód aby poród był udany, czyli przede wszystkim naturalny i w miarę krótki  przygotowując się do niego powinnyśmy uwzględnić przede wszystkim: - dobre samopoczucie psychiczne podczas całej ciąży i porodu - odpoczynek i słuchanie ciała - aktywność fizyczną, ale dostosowaną do ciąży, a nie każdą jedną, tłumacząc, że przecież czuję się dobrze -naukę oddechu, umiejętność pokierowania oddechu w różne rejony ciała rozluźniając  je - trening mięśni dna miednicy nakierowany głównie na uświadomienie sobie ich oraz w późniejszych trymestrach na ich rozluźnienie - z pewnością jeszcze do tego dochodzi prawidłowo zbilansowana dieta, która też wpływa na biochemię całego organizmu matki i dziecka , tym samym na psychikę, hormony i ciało. Na szczęście jest coraz więcej świadomych mam i porodów zakończonych sukcesem. Jeszcze kilka lat temu nikt nie wnikał dlaczego tak wiele porodów  kończy się cięciem cesarskim i tym bardziej nikt nie szukał rozwiązania. Teraz przyszły czasy, że zaczynamy szukać odpowiedzi, na niektóre pytania już  mamy rozwiązanie, poznajemy kobiecą fizjologię i paradoksalnie wracamy do przeszłości, do naturalnego wsłuchania się w siebie, bez zbędnej ingerencji medycyny, bez przebodźcowania nieodpowiednim treningiem, bez pospiechu i stresu, bez przeszkadzania naturze.